2009-08-22

Tak w gorze jak i na dole

Widze, panie Aleksandrze, ze R.Krawczyk zabral glos na panskim blogu w s24, dzis w sposob mniej administracyjny. Nie zebym chcial z nim polemizowac, bo oznaczaloby to z mojej strony jakis cien szacunku, warto jednak go skomentowac. Poniewaz Redaktor Ropniak nie podjal sie kolejnej misji na bliskim wschodzie Europy, czynie to tutaj.

Dosyc dawno temu na blogu Freemana w burzliwej wymianie zdan RK nie byl w stanie zaprzeczyc, ze passwordy uzytkownikow trzyma na serwerze niezaszyfrowane i bez najmniejszych oporow w nich grzebie ile dusza zapragnie. Otoz RK traktowal (traktuje) s24 - internetowy serwis (serwis, service: usluga, obsluga) jak wlasne pastwisko, a blogerow jak nalezace do niego krowy.

Teraz pokazali sie na horyzoncie chlopcy znacznie wieksi i silniejsi od RK i potraktowali jego serwis jak wlasne pastwisko, a RK jak wlasna krowe.

Jest w tym pewien element sprawiedliwosci, Krawczyk ma w koncu to na co jego mentalnosc pracowala cale zycie.

Ale jest w tej historii cos wazniejszego. Kondycja spoleczna, consensus spoleczny. W zdrowym spoleczenstwie panuje ogolna zgoda, ze admin grzebiacy w passwordach wylatuje na morde z roboty, a jesli dopuszcza sie tego wlasciciel serwisu to uzytkownicy masowo i niezwlocznie przenosza sie gdzie inndziej. Dziala to w spoleczenstwie jak niekwestionowana norma postepowania i byc moze chroni przed "wiekszymi chlopcami". Gdy okazalo sie, ze Martha Stewart - diva lazienkowo-kuchenna jest zamieszana w przekrety gieldowe, ludzie masowo wyprzedawali akcje jej firmy, przestali kupowac jej produkty, a wielkie sklepy wstydliwie likwidowaly polki z jej produktami.

W Polsce panuje nadal zupelnie odmienny consensus spoleczny i niestety nieomal codziennie znajduje sie jakis nowy Klopotowski pelen sil i werwy do jego nieustepliwej obrony.

Ten spadek po komunizmie jest rzecza straszna. Spoleczenstwo pozbawione autentycznych elit, pozbawione ludzi indywidualnych, drogowskazow, norm przyzwoitosci, w ktorym odarte z wlasnosci i godnosci stado usiluje w sposob iscie zwierzecy dorwac sie do pieniedzy, wlasnosci, znaczenia i wladzy. Spoleczenstwo ktorego consensus oscyluje na poziomie instynktow zwierzecych, a patiomkinowskie elity to najpodlejsze kanalie wsrod homo sovieticus.

2009-08-21

A pogrzeb mial taki przepiekny...

Elegancki, dostojny, uroczysty i taki wzruszajacy. Mowie Pani, łzy same sie do oczow cisly.

Pan Franek zapewne sam nie przypuszczal, ze uda mu sie wyprawic ten pogrzeb tak latwo, szybko i skutecznie.
Tym razem Pan Franek postawil sprawe nieco ostrzej niz zazwyczaj.



Jego swiete prawo, pomowienia i insynuacje nie znajdowaly poparcia w faktach, a przyszly polityczny nieboszczk podzegal do dokonania samosadu, probujac powolac w tym celu jakies Komisje Nadzwyczajne (CzK - czieriezzwyczajka).


Sprawy tocza sie szybko, juz w piatym komentarzu pada polityczny trup.



Smierc polityczna wlasciwie samobojcza. Bo prosze pomyslec, czy tak odpowiedzialby niedoszly guru centroprawicy jakiemus konserwatyscie? Tak nie odpowiedzialby konserwatyscie nawet tzw. leberal warszawski. Tak aroganckie oswiadczenie mogloby wyjsc jedynie z ust podrzednego powiatowego sekretarza PZPR w odpowiedzi na skarge od ludnosci.
Nie trzeba chyba tlumaczyc, ze w pod rzadami trudnej milosci taka demaskacja niedoszlego guru centroprawicy oznacza polityczna smierc na miejscu. Smierc w PObolszewickim rynszTOKu.

Lewacką lamentacje rozpoczal juz w siodmym komentarzu L.L.Leming, jednak najpiekniej spiewal Consolamentum. Rebe ten wygladal szczerze mowiac wyjatkowo niechlujnie i nader laicko, lecz ciagnal niezwykle pieknie przez bite trzy godziny. Takiego kantora ze swiecą dzisiaj szukac.


Nieoczekiwanie, w komentarzu bodaj trzydziestym dziewiatym imć Jacek Jarecki dobyl spod kontusza osinowy kolek



i trzykrotnie przebil nim polityczne truchlo. Stojacy najblizej swiadkowie twierdza, ze lezacemu na marach trzykrotnie galki oczne wyskakiwaly z orbit. Zajscie nie zrobilo najmniejszego wrazenia na przybylych oficielach w osobach Leskiego i Osieckiego.


Najpiekniejszą mowe wyglosil Pan Franek (komentarz czterdziesty osmy)



Nieklamany szacun i gratulacje Panie Franku!
Ktozby wczoraj pomyslal, ze wszystko pojdzie tak szybko, gladko i sprawnie!

2009-08-20

Najlepszy sojusznik Michnika

Krzysztof Kłopotowski poswieca swoj najnowszy wpis obronie komunistow.
http://klopotowski.salon24.pl/120786,przeciw-prorokom-zaglady
„Demoniczna wizja Polaków-komunistów i ludzi z nimi współpracujących jest błędna, bo jednostronna i statyczna. [...] Myślę, że demonów była garstka, a reszta to ludzie przekupieni, mniej lub bardziej znieprawieni albo skołowani propagandą. [...] nie popieram programu komunizmu. Protestuję jednak przeciwko jednostronnej wizji komunistów. Uważam, że jest błędna, bo odrzuca możliwość zmiany poglądów i chęci poprawy moralnej lub chociaż przyjęcia bardziej pragmatycznej postawy.”

Kłopotowski wyjatkowo subtelnie potraktowal system, ktory wymordowal 100 milionow ludzi. System, w ktorym kazdy trybik, czyli towarzysz byl niezbedny, byl czyms na wage zlota, bo przyspieszal ogolnoswiatowe zwyciestwo komunizmu. Szczesliwie zabraklo jednak na to towarzyszy w bolszewickiej machinie.

Konia z rzedem temu kto da przyklad komucha, ktory wykazal "chęci poprawy moralnej".
Kłopotowski wypisuje rozpaczliwe brednie.

Przyjrzyjmy sie Ameryce. Podstawą jej sukcesu bylo stworzenie systemu polityczno-spolecznego w ktorym mogą zyc w tworczej symbiozie ludzie stadni i ludzie indywidualni (pyknicy i schizoidzi jak mawial Witkacy). Ludzie indywidualni są niezbedni dla zdrowia spoleczenstwa, bez nich grzeznie sie w komunizmie, michnikowszczyznie i klopotowszczyznie.
Bolszewizm natomiast, gdziekolwiek sie nie pojawil, zaczynal od kolektywizmu, czyli od fizycznej likwidacji ludzi indywidualnych. Ogolocony z dobr materialnych pyknik zamienial sie w homo sovieticus. Najgorsi stadni zapisywali sie do partii, do dzis w bylych towarzyszach pozostaje zywa nienawisc do ludzi indywidualnych, wpoili ją nawet swoim dzieciom i wnukom.

Komunizm zdazyl nadpsuc zachodnią Europe. Wojna domowa w Hiszpanii, Frakcja Czerwonej Armii, komunisci wloscy, francuscy, bendityzm, Bruksela.
Upraszczajac, psucie polegalo na wstawianiu stadnych tepakow na pozycje na ktorych niezbedni są ludzie indywidualni (korzystajac z okazji, uklony dla prof. Sadurskiego).

W Ameryce McCarthy i jego komisja na dlugie lata skutecznie zahamowala psucie panstwa w podobny sposob. Wypieprzajac z zycia publicznego komuchow Ameryka okazala sie niedemokratyczna i nieprzestrzegajaca prawa - z wielkim pozytkiem dla siebie.
Metoda okazala sie skuteczna, nikomu nigdy nie udalo sie to samo w jakis inny sposob.

Dlatego wlasnie, towarzyszu Klopotowski, warunkiem koniecznym "modernizacji" Polski jest usuniecie z zycia publicznego czlonkow kompartii do trzeciego pokolenia wlacznie, pozbawienie praw wyborczych, zakaz pracy na etatach panstwowych, zakaz prowadzenia firm z wyjatkiem malych biznesow rodzinnych.

No i jeszcze zakaz prowadzenia blogow internetowych, zeby nikt nie katowal sie czytaniem serwilistycznych wymozdzen Klopotowskiego, Sadurskiego, Leskiego, Janke i im podobnych.

2009-08-19

Donald Tusk - mąż stanu na miarę III RP

W sytuacji gdy wielki kapitał Stoczni w Gdyni i Szczecinie został oddany za darmo katarskim szejkom, osoba odpowiedzialna za transakcje pozostaje na stanowisku, a jedyna reakcja jednego z najważniejszych reprezentantów RP - premiera to, uwaga, smutek.

Premier Donald Tusk przyzwyczaił nas do skrajnej inercji i bierności wobec wykroczeń oraz błędów swoich podwładnych. O obietnicy regularnych ocen pracy poszczególnych członków rządu zdążyliśmy już zapomnieć, tak samo jak zapomnieliśmy o innych obiecankach, które nigdy nie zostały zrealizowane.

Aleksander Grad, który celowo, bądź przez głupotę, zawiódł interes Rzeczpospolitej, nie poniesie żadnych konsekwencji, ponieważ nasz premier ,,ma do niego pełne zaufanie''. Po takiej porażce, z której zapewne do teraz zaśmiewają się do rozpuku Arabowie, otwierając kolejny rachunek na drinki z wielbłądziego mleka na koszt skarbu RP, Grad nie traci zaufania swojego szefa, który prezentuje skrajną naiwność, bądź celową ignorancję.

Jedyne, co naród polski otrzymuje w zamian to z pewnością szczery smutek premiera. Jakim przywódcą jest człowiek, który w sytuacji karygodnego pogwałcenia interesu państwa i zmarnotrawienia niegdyś znoszącego złote jaja przemysłu marszczy brwi, wszem i wobec ustami swego rzecznika ogłasza, że mu smutno i na tym poprzestaje? Jakim mężem stanu jest Donald Tusk?

Otóż, gdyby go zobaczył ostatni wszem i wobec uznawany autorytet polityczny w osobie Józefa Piłsudskiego, najpierw by się rozpłakał ze śmiechu, następnie tak bezużytecznego, działającego na szkodę państwa osobnika pociął szablą na małe kawałeczki, po czym powtórzył maj 1926, bo chyba tego potrzebuje nasz zniewolony przez przestępców kraj.

Z kolei osoba Tuska to taka sama drwina z Polaków, jak system prawno-polityczny, w którym pszyszło nam żyć. To mąz stanu na miarę III Rzeczpospolitej, który jest spersonifikowanym certyfikatem jakości naszego państwa. Populista większy niż Lepper, zniewieściały nierób większy niż Biedroń. To polski mąż stanu właśnie.

Za sprawą katarskiej transakcji kryje się coś więcej i wielu ludzi podejrzewa, że oddanie za bezcen polskiego przemysłu stoczniowego może mieć jakiś związek z przewidywaną umową na tranzyt ropy, również z Kataru, za którą nawiasem mówiąc zgodziliśmy się podpisami ludzi Tuska płacić dwa razy więcej, niż proponowano to wcześniej ubiegającym się o umowę Japończykom.

Donald Tusk gra biednego chłopca z patologicznej rodziny, któremu każdy cyniczny przekręt jego podwładnych staje rysą na sercu i niebywale go smuci, ale gdy przychodzi do wyegzekwowania konsekwencji, to naiwne społeczeństwo odpuszcza doświadczonemu przez los premierowi, a cała słuszna frustracja rozpływa się w niebyt.

A przynajmniej tak się wydaje ludziom, którzy zgrabnie zasłonili swoje interesy tą żałosną marionetką. Wydaje mi się, że w odczuciu pogardy, jaką żywię w stosunku do rządu Donalda Tuska nie jestem odosobniony, a rzesza niezadowolonych z poczynań zniewieściałego Prezesa Rady ds. Przekrętów systematycznie rośnie. Jeśli owa frustracja zostanie właściwie wykorzystana przez odpowiedzialnych ludzi, po czasie pogardy nadejdzie czas rozliczeń, które muszą mieć miejsce. Skończą się czasy Baby Stanu z Ubekistanu, a nadejdzie czas patriotów i od dawna oczekiwana nowa sanacja. Może tym razem nadzieje Polaków nie zostaną zgwałcone.

2009-08-18

O rozmiarze państwa

Wczoraj toczyła się dyskusja pod tekstem Radośnie na dno, czyli oto Polska właśnie. Oczywiście, mowa była tam o polskim przemyśle stoczniowym. A ten urósł w naszym kraju do rangi strategicznego. Przy tej okazji rozpoczęła się dyskusja między mną i bloggerem Dixi na temat rozmiarów państwa. Dotyczyła ona zakresu interwencjonizmu gospodarczego. Postanowiłem ten wątek rozwinąć...

Obecnie państwo zajmuje się różnymi dziwnymi rzeczami. Nie jest to zresztą fenomen ograniczony tylko i wyłącznie do naszego kraju, ale zjawisko - można by rzec - ogólnoświatowe. Szczególne odbicie znajduje to na naszym kontynencie, gdzie tzw. socjalne zdobycze uchodzą za tak oczywiste, że ich podważanie powoduje oskarżanie o chorobę psychiczną. Tak przyzwyczajeni bowiem zostaliśmy do socjalistycznego ustroju. Wielu z nas nie potrafi sobie nawet wyobrazić sytuacji, co by się stało, gdyby państwo zostało bardzo mocno ograniczone w swojej konstrukcji. Po prostu można rzec, uwierzyliśmy w pewną socjalistyczną mitologię.

A to obecne państwo zajmuje się wielokroć produkcją różnych dóbr (na przykład prądu elektrycznego czy mocnych alkoholi), do tego dba o nasze leczenie, edukację ubezpieczenie, do tego dochodzi jeszcze opieka społeczna. Czy tym wszystkim się ono powinno zajmować? Zdaniem socjalistów czy populistów tak. Ich zdaniem, gdyby te części sektora publicznego znajdowały się w prywatnych rękach, żylibyśmy w bananowej republice. Zapominają przy tej okazji, że te cechuje bezprawie i anarchia. Nie ma tam rządów prawa. Konserwatysta taki jak moja osoba nie chce wcale żyć w jakimś dziwnym "anarchistanie", jak mu to chcą imputować etatystyczne odłamy lewicy. Uważa on po prostu, że pewne rzeczy wykonają lepiej prywatne podmioty, a państwo jako takie przez to się nie zawali.

Czym zatem byt z tej kategorii powinien się zajmować?

Po pierwsze państwo powinno zapewnić bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Powinno się zatem zajmować armią, policją, sądownictwą i po części więziennictwem. Posiadanie silnego wojska jest de facto podstawą prowadzenia dyplomacji. Jak napisał von Clausevitz, wojna jest przedłużeniem dyplomacji. Chcąc czy nie chcąc, państwo musi posiadać jakąś silną armię, ponieważ nigdy nie wiadomo, co przyjdzie państwom ościennym do głowy. Pamiętać należy o tym, że armia powinna być silna; działa tutaj zasada si vis pacem, para bellum. Jeżeli państwo nie trzyma dziesięciu srok za ogon, jak to mamy w obecnym ustroju socjalistycznym, można stworzyć sprawnie działającą armię. Moim zdaniem powinna być ona zawodowa; z poboru należy zrezygnować. Uzupełniana powinna być ona natomiast przez ludowe komitety oporu. Obowiązek służenia w nich miałby każdy dorosły mężczyzna do pewnej górnej granicy wieku (przyjmijmy, że może być to 50 lat). Ludowy komitet oporu miałby obowiązek zorganizować ćwiczenia dwa razy do roku w zimie i w lecie.

W przypadku policji, sądów czy więzień, to wiadomo, jakie powinny być ich kompetencje: powinny dbać o wewnętrzne bezpieczeństwo. Teraz należy postawić pytanie, czy mają je uzupełniać podmioty prywatne. Oczywiście, że mogą, tylko że powinny być one licencjonowane i rejestrowane, ale przez administrację samorządową.

Państwo powinno być również właścicielem podstawowej infrastruktury oraz odpowiadać za jej stan. Chodzi tutaj o drogi oraz tory kolejowe. Należy tutaj jednak dokonać pewnej decentralizacji. Rząd centralny powinien dbać o stan połączeń między największymi miastami. Całą resztą mają się zajmować samorządy. Zmartwieniem rządu nie jest bowiem łatanie jakieś drogi koło Pcimia Dolnego. Co innego połączenie między Warszawą a Gdańskiem.

Zadaniem państwa powinna być jeszcze ochrona środowiska. Musi być ona przede wszystkim racjonalna. Nie można tutaj ulegać naciskom różnych grup lobbystycznych, które sprzeciwiają się budowie elektrowni atomowych czy mówią o globalnym ociepleniu. Co innego ustalanie limitów odłowów danych zwierząt, okresów ochronnych czy granic obszarów chronionych. To należy już do innej kategorii.

A co z całą resztą? To do kompetencji państwa de facto nie należy. Nie powinno ono zajmować się na przykład produkcją benzyny, leków, leczyć, ubezpieczać, edukować nas. To odłamy lewicy etatystycznej zwykły uważać, że państwo ma się takimi rzeczami zajmować i one narzuciły nam niejako prowadzenie dyskursu w tych sprawach. Straszyły nas bezpaństwowymi, ponadnarodowymi korporacjami oraz plagą głodu i analfabetyzmu. Należy tutaj jednak zacytować świętej pamięci Stefana Kisielewskiego, który stwierdził, iż "socjalizm walczy z problemami nie istniejącymi w innych ustrojach". No i tak faktycznie jest.

Co należy zrobić z państwowymi przedsiębiorstwami? Wszystkie należy sprywatyzować. Oczywiście, niektórzy będą bronić tezy, że państwowa własność w pewnych sektorach jest niemal niezbędna dla tego, żeby państwo było niepodległe oraz żeby nie dawało się określić mianem bananową republiką. Czynić tak będą różne odłamy etatystycznej lewicy. Cały problem wyjaśniłem zresztą w tekście Strategiczność, czyli jak się usprawiedliwia etatyzm. Również reglamentację działalności gospodarczej należy ograniczyć do niezbędnego minimum, jak rurociągi, wielkoskalowa energetyka wytwórcza (typu hydroelektrownie na rzekach, wielkie elektrownie węglowe czy siłownie atomowe), wydobycie surowców, masowa produkcja broni i sprzętu wojskowego, produkcja leków narkotycznych i/lub psychotropowych. No i tyle w sferze produkcyjnej tego powinno być, a nie tak jak obecnie 300 różnych pozwoleń, licencji, koncesji. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji polski kapitał praktycznie nie istnieje.

Również bank centralny uczynić należy instytucją prywatną jak FED czy Bank of England przez nacjonalizacją w 1946 roku. Pozwoli to ograniczyć inflację. Ażeby wymusić prowadzenie przezeń normalnego gospodarowania, należy nałożyć zryczałtowany podatek w wysokości kilkunastu miliardów złotych oraz opłaty koncesyjnej co 10 lat w wysokości ponad 20 miliardów złotych. Bank centralny również powinien być notowany na giełdzie podobnie jak przedwojenny Bank Polski.

Co należy zrobić z socjalnymi funkcjami państwa, jak edukacja, opieka zdrowotna, ubezpieczenia, opieka społeczna. Te również należy sprywatyzować. Znieść przy tym należy przymus ubezpieczeń, szczepień oraz przymus edukacji. Wymusi to na poszczególnych podmiotach konkurencję o klienta. Przecież, gdyby szkoły czy towarzystwa ubezpieczeniowe wiedziały, że ktoś zawsze do nich przyjdzie, zaczęłyby po prostu co raz gorzej wykonywać swoje usługi.

Wobec ograniczenia rozmiaru państwa można by powołać tylko cztery ministerstwa: Finansów, Spraw Zagranicznych, Spraw Wewnętrznych oraz Obrony Narodowej. W przypadku infrastruktury czy ochrony środowiska wystarczyłyby tylko departamenty w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych oraz kilka normatywnych ustaw. Ograniczyć można by bizantyński wręcz biurokratyzm obecny w dzisiejszych państwach socjalistycznych. Urzędników byłoby naprawdę niewielu. Aby zadbać o to, żeby byli kompetentni, wprowadzić należy Korpus Służby Cywilnej. Analogicznie postąpić należy w przypadku dyplomacji. Tam powołany powinien zostać Korpus Dyplomatów.

Ponieważ państwo nie trzymałoby dziesięciu srok za ogon, co obecnie uchodzi za stan normalny, można by ograniczyć fiskalizm. Normalnie powinny funkcjonować następujące podatki: pogłówny, ziemski, obrotowy w wysokości 2% od licencjonowanej/koncesjonowanej i rejestrowanej działalności gospodarczej (bo czy każda musi podlegać rejestracji?), zryczałtowany podatek pobierany od banku centralnego. Zapewniłyby one wpływy do kasy państwa, które wystarczyłyby na utrzymanie wymienionych wyżej funkcji państwa.

Takie rozmiary państwa byłyby bowiem właściwe. Obecnie jednak nie zanosi się, żeby jakakolwiek siła polityczna do tego dążyła. Żyjemy w wieku socjalizmu. Z tego to powodu wiele rzeczy zwykliśmy traktować jako normę. Państwo o minimalnych rozmiarach, jakie funkcjonowało przez tysiące lat istnienia cywilizacji, wydaje się nam natomiast nierealną abstrakcją.