2009-05-20

Cenzura szaleje w sb2024

Nasz staly korespondent z frontu walki ideologicznej - Redaktor Ropniak skarzy sie na cenzure w Salonie24. Wycieto mu komentarz u Skalskiego:



u Olejniczaka:



i kilka innych.

Redaktorze Ropniak, radze wykazac wiecej delikatnosci. Przeciez nawet dzieci wiedza, ze taka aluzja do nagana musiala bolesnie zranic cenzora Epherosa z powodow rodzinnych. Podobnie nie nalezy wypominac red Jankemu wojskowego dziadygi obwieszonego sowieckimi medalami.

Nalezy rowniez pamietac, ze im wiekszy cep tym bardziej wrazliwy na wlasnym punkcie.

.

Z ostatniej chwili

Redaktor Ropniak donosi , ze w 10 minut po opublikowaniu tego wpisu jego konto w Salonie SB2024 zostalo zablokowane, a blog i wszystkie komentarze usuniete. Prawdopodobnie komentarz powyzej trafil celnie i zdenerwowal policje polityczna tegoz salonu. Wyglada na to, ze notki i komentarze ktore byly poprawne politycznie i niekwestionowane przez cenzure az do wczoraj, dzisiaj nagle i nieoczekiwanie utracily te wlasciwosci. Salon1984?

W zwiazku z zaistnialą sytuacją informuje, ze od dzis wszystkie akcje dywersyjne, ideologiczne i wywrotowe w klubokawiarni "sb2024 - u Epherosa" bedzie prowadzil dla Listy Obecnosci tajny agent o pseudonimie "Kiciuś".

10 lat SLD - historia i dziedzictwo

Marek Siwiec na swym blogu słusznie zauważył, że SLD to w rzeczywistości formacja będąca bezpośrednią kontynuacją SdRP. Od siebie dodam więcej. To partia sięgająca korzeniami dużo dalej, anomalia polityczna i sadystyczny żart historii - wrzód, który od tylu lat jątrzy Polskę i nie potrafi uczciwie zdechnąć.

Jeśli spojrzeć wstecz, to rodowód polityczny Sojuszu Lewicy Demokratycznej sięga samych początków tworzenia sowieckiej ekspozytury w Rzeczpospolitej. Stopniowo cofając się od czasów współczesnych w przeszłość, zauważyć możemy delikatną nić ciągłości pomiędzy kolejnymi czerwonymi nowotworami pączkującymi jeden z drugiego na przestrzeni XX wieku. Dostrzec możemy, że owa nić prowadzi bezpośrednio do kłębka jakim w przypadku wszystkich lewackich ruchów na świecie niezmiennie jest Moskwa.

Przenosząc się wstecz od ,,postępowego'' SLD, poprzez ,,nowoczesną'' SdRP, późny i wczesny PZPR, po czym PKWN, a wreszcie obydwa Proletariaty możemy zauważyć, iż pan Siwiec ma słuszność uznając Sojusz za kolejną zmianę makijażu na niezmiennie prostackiej i śmierdzącej, czerwonej facjacie. Oczywiście sam będąc komuchem Marek Siwiec nagromadza więcej eufemizmów w opisie swojej partii. Ja jednak pozwolę sobie zerwać maskę pięknych słówek, by przybliżyć czytelnikom wyżej opisaną bolszewicką japę.

Świętujący 10-lecie istnienia SLD pożyteczni idioci w istocie świętują kolejny etap w istnieniu ruchu komunistycznego w Polsce, występującego tym razem w postaci socjaldemokratycznego przetrwalnika. A mają co świętować. Czerwony nowotwór rozniósł się z życia politycznego na wszystkie dziedziny życia publicznego. Zaczynając od kultury i mediów, kończąc na światopoglądzie szarego obywatela oraz życiu rodzinnym. Wszędzie tam możemy dziś obserwować czerwone przerzuty eseldowskiego i zagranicznego pochodzenia. Ów rak trawi wszystkie te domeny, a szanse na całkowite jego wyplenienia maleją z każdym rokiem. Zaiste jest, co świętować. Wszystko idzie zgodnie z planem.

Nie zmienia tego żałośnie niskie poparcie dla komunistów, które akurat na dziesięciolecie wyniosło 10 procent, o których Siwiec mówi, że to ,,za dużo, by umrzeć, ale i za mało, by żyć''. Należałoby się cieszyć, tym, że lewacki polityk stwierdza iż czerwone truchło chwieje się nad trumną i wystarczy ją ostatni raz kopnąć w czerwoną dupę, a wieko trumny historii zatrzaśnie się nad nią samo. Jednak w rzeczywistości bliska końca jest jedynie stara gwardia, beton, aparatczycy - jakkolwiek ich nazwać. Nawet gdy guz pod tytułem SLD zostanie wycięty, to pozostaną przerzuty w postaci narybku z Krytyki Politycznej, niezwykle płodnych intelektualnie lesbijek i mniej kreatywnych pederastów skupionych w postępowych kręgach, nie wspominając o nawiedzonych ekologach i lewackich organizacjach pacyfistycznych, czy niezawodnym postępowym skrzydle Platformy Obywatelskiej oraz jej bękarcie Stronnictwie Demokratycznym, które mają się do Sojuszu jak rak ma się do AIDS.

Tak więc wspomniany przez Marka Siwca rodowód SLD oraz jego przedłużenie przypomniane przeze mnie to nie jedyna z wątpliwych chlub tej drugiej w historii RP, a na pewno pierwszej antypolskiej partii w Polsce. Kolejną chlubą tej formacji jest wspomniane ogromne dziedzicwo, które z prikazu Polska otrzyma w spadku po ostatecznym zwiędnięciu tej czerwonej poczwary. Świętujcie czerwoni, bo jak każdy rak, wasz komunistyczny nowotwór jest nieśmiertelny i wszystko wskazuje na to, że powoli przejmuje kontrolę nad ciałem Rzeczpospolitej.

2009-05-19

Rosyjska ,,prawda'' historyczna zwycięża

Była korespondentka polskich mediów w Rosji (1990-2004) Krystyna Kurczab-Redlich stwierdziła, iż ,,polska i rosyjska prawda (historyczna) są niekompatybilne''. W czasie, gdy dzięki zabiegom rządu dialog polsko-rosyjski przenosi się na kolejny, do tej pory niewyobrażalny poziom zależności senior-wasal, gdy szala zwycięstwa w walce o uznanie faktów z przeszłości przechyla się powoli na stronę Rosjan, pani Kurczab-Redlich pokazuje, że problem politycznego rozgrywania historii przez Federację Rosyjską jest nadal aktualny.

Ukłony i pląsy nie pomogły. Umizgi Tuska i Sikorskiego spełzły na niczym. Rosjanie nie dość, że nie złagodzili stanowiska w żadnej z istotnych kwestii (poza eksportem mięsa - chwała Ci rządzie PO-PSL), do tego stosując taktykę buta w drzwiach przechodzą do relatywistycznej ofensywy i zakłamują kolejne karty historii Europy. Zastępująca realną politykę dyplomacja uśmiechów zawiodła na całej linii.

Niedawno od rosyjskich historyków dowiedzieliśmy, że w Katyniu co prawda nie zabijały brzozy, a hitlerowcy, lecz na pewno nie czynili tego krasnoarmiejcy oraz enkawudziści, którzy przebywali w katyńskim lesie na wiosnę 40 roku zapewne uczestnicząc w wielkim wyjeździe integracyjnym ze smażeniem kiełbasek i grą w badmintona. O agresji radzieckiej na II Rzeczpospolitą 17 września 1939 roku również kazano nam zapomnieć.

Dziś od byłej polskiej korespondentki dowiadujemy się, że Rosjanie stworzyli specjalną komisję, która zajmie się przeciwdziałaniem próbom fałszowania historii na szkodę interesów Rosji. Jak sama nazwa wskazuje, zadaniem owego tworu będzie dbanie o to, by historia była ustalana zgodnie z interesami Federacji Rosyjskiej. Powstanie swoistego Ministerstwa Prawdy w totalitarnym państwie, którym bez wątpienia jest Rosja postsowiecka, nie powinno dziwić, jednak bierność naszych władz wobec tego zatrważającego zjawiska powinna oburzać opinię publiczną. Nasi demokratyczni przedstawiciele póki co milczą. Zapewne będą milczeć nadal. Rosjanom się nie podskakuje - Od czasów Poznania 56' i Pragi 68' niewiele się zmieniło.

Usystematyzujmy więc nową wersję historii, która dzięki wybitnemu odrętwieniu polskiego aparatu dyplomatycznego może niebawem stać się wersją obowiązującą. Wojna zaczęła się 21 czerwca 1941, wschodnia część bękarta traktatu wersalskiego samoistnie przyłączyła się do ZSRR. Na pochybel faktom. Historia nie jest sumą związków przyczynowo-skutkowych. Jest relatywnym opisem zdarzeń kreowanym przez silniejszego politycznie gracza.

W XXI wieku historię nadal piszą zwycięzcy. Przegrani milczą i mamią swój naród fałszywą suwerennością oraz pozorami realizowania polskiej racji stanu, odsuwając szansę na realne samostanowienie państwa polskiego ad calendas graecas.

2009-05-17

Wstyd własnych korzeni

Zakłamanie środowisk lewicowych przestało mnie już dziwić. Przypadłość ta - o nazwie lewoskrętność - musi się wiązać z jakimś rozdwojeniem jaźni. Osobiście znam kilka osób wykształconych na naukach przyrodniczych, które uważają homoseksualizm za rzecz normalną, odrzucających przy tym tradycyjny model rodziny. Oczywiście zawsze zadaję pytanie, jak można nie dostrzegać pewnych oczywistości. W końcu te wszystkie konserwatywne reguły gry z czegoś muszą wynikać, a mianowicie ze zmagania się człowieka z jednej strony z warunkami środowiska, a z drugiej organizacją coraz to większych społeczności. Tak samo pewien blogger, który powinien być nam wszystkim powszechnie jako tropiciel katoagresji i katofundamentalizmu, znany głosi postulat przymusowej aborcji i takiej samej eutanazji dzieci z zespołem Downa. Brzmi to jak sławetna akcja T4; mamy tutaj do czynienia z kuferkiem nazizmu. Natomiast ów blogger uważa niemiecki narodowy socjalizm za wytwór prawicy. Jak tu nie mówić, że nasi ideologiczni oponenci nie cierpią na rozdwojenie jaźni. Na lewicy istnieje jeszcze jeden ciekawy fenomen. Ma ona mianowicie mentalność nieślubnego dziecka lub owocu mezaliansu. Uparcie twierdzi, iż wypadła sroce spod ogona. Na wszelkie sposoby odcina się od przeszłości...

Najzwyczajniej w świecie lewicowcy wstydzą się pochodzenia swojej ideologii. A przecież żaden system aksjologiczny nie wziął się z powietrza...

Lewica wstydzi się nazizmu. Bardzo skutecznie zadbała, aby był on postrzegany jako twór skrajnie prawicowy. Moim zdaniem lewactwo nie ma tutaj czego się wstydzić. Przecież naziści zalegalizowali aborcję, uważali eutanazję za dopuszczalną, toczyli kampanie antynikotynowe, wprowadzili gospodarkę centralnie sterowaną oraz rozbudowali system opieki społecznej. Wypisz wymaluj współczesny europeizm. Dodam, że jeszcze Adolf H. bardzo chętnie mówił o zjednoczonej Europie i jednej europejskiej walucie. Lewactwo zatem tylko dlatego podrzuca nam to zgniłe jajko, ponieważ nazizm był wymierzony w ich zdaniem nietykalny Herrenvolk, który ma być nawet bardziej inteligentny niż cała reszta gojowskich Untermenschen. A to grzech nie dopuszczalny. Morderca czy gwałciciel jest zbrodniarzem mniejszego kalibru niż osobnik mówiący o "rasie panów" złe rzeczy. Bardzo wstydzili się również swoich korzeni ci naziści, którzy po drugiej wojnie światowej wstąpili do SPD i zaczęli tworzyć partie Zielonych. Również komuniści w NRD byli niejednokrotnie zdumieni, widząc byłych nazistów w aparacie swojego państwa. Jakoś narodowi socjaliści nie mieli żadnego tropizmu do prawicy. W pewnym momencie Hitler wstydził się, iż pomógł generałowi Franco, gdyż widział w otoczeniu caudillo tylko i wyłącznie arystokrację i kler.

Odpychany zaczyna być również od lewicy komunizm. Najwyraźniej wybielanie tego systemu mającego kilkaset milionów ofiar na całym świecie przestaje się udawać. Niejaki Maruti nazwał nawet komunizm czerwonym konserwatyzmem! Lewica obecnie uważa się za wielkich obrońców demokracji. Fakt istnienia systemu monopartyjnego w państwach komunistycznych to ich zdaniem świadectwo prawicowości tego systemu. Tak samo rozumują w przypadku jego surowości obyczajowej. Zapominają, że to są elementy wtórne, które to wynikają z nieprzystawalności systemu do rzeczywistości. Pierwotnie w ZSRR na przykład wolno było absolutnie wszystko z wyjątkiem złego wypowiadania się o władzy. Potem bolszewicy wszelkiego libertynizmu poza aborcją i rozwodami zakazali. Lewicowcy zatem albo nie znają należycie historii swojej własnej formacji, albo po prostu omijają w dyskusjach niewygodne dla nich fakty. Pojawia sie też tutaj pewien paradoks. Za każdym razem, jak lewica doprowadzi do kataklizmu, po pewnym czasie okazuje się to winą prawicy...

Czasami lewacy negują wręcz podział sceny politycznej na prawicę i lewicę. Wprowadzają różnorakie dwuosiowe podziały polityczne celem odseparowania od nich komunizmu. Ten zaliczany jest tam do left-wing authoritarianism, oni siebie widzą w obozie wolnościowych socjalistów. Wówczas przyrównują konserwatystów do komunistów (sic!), że obydwie grupy są autorytarne. Zapominają, że pewne cechy komunizmu nie wzięły się znikąd. Na papierze to był wręcz anarchizm - po zapanowaniu dyktatury proletariatu państwo nie miało być do niczego potrzebne, a wszyscy bardzo dobrze wiemy, jak to wyglądało w praktyce. Z punktu widzenia ideowych założeń komunizm i współczesny socjalizm to byty z jednej bajki. Jeżeli się weźmie praktykę pod uwagę - na przykład montowanie Euro-ZSRR - to rzecz identyczna. Lewactwo wypiera się niczym żaba błota.

Skąd się wziął ichniejszy antyklerykalizm? Oni mówią, że są wykształceni, oświeceni, obnoszą się naukowymi tytułami jak podpułkownikowskimi rangami, zatem jako takim iluminowanym w transcendencję nie wypada wierzyć, a nawet nie można, bo to rzekomo sprzeczne z naukowym widzeniem świata. Kościół zatem to ciemnogród, który należy tępić, to opium dla ludu et cetera. Przyczyna jest jednakże inna, ponieważ - jak zwykle - lewica nie zna dobrze nawet swojej historii. Antyklerykalizm wywodzi się z dziewiętnastowiecznego liberalizmu. Taki na przykład Cavour zasłynął nacjonalizacją majątków kościelnych. Podobne ekscesy zdarzały się wszędzie tam, gdzie do władzy dorwali się liberałowie. Z tego też wziął się antyklerykalizm komunistów, a przy okazji - współczesnej lewicy.

Wiadomo, że lewica to formacja skompromitowana i załgana. Jednakże ichniejszy stopień załgania powoli zaczyna przekraczać wszystkie wyobrażenia...