2008-07-19

Trzy słowa

Zawsze gotowa do wsparcia rządu Tuska niemiecka prasa, a konkretnie Frankfurter Allgemeine Zeitung podsumowała ostatnie wydarzenia w Polsce konstatacją, iż w polityce wobec UE Donald Tusk naprawia szkody wyrządzone przez twardą politykę Jarosława Kaczyńskiego. Według autora artykułu Konrada Schullera, Bracia Kaczyńscy "zredukowali polski słownik europejski do słów »weto«, »pierwiastek« i »śmierć«. Moim zdaniem rządowi PO-PSL można śmiało przyporządkować nowy zestaw -,,kapitulacja'', ,,posłuszeństwo'' i ,,koniunkturalizm''. Czy Rzeczpospolita rzeczywiście potrzebuje takiej polityki?

Polityka zagraniczna to walka o jak największy zysk dla swojego kraju, przy jak najmniejszych ustępstwach wobec innych państw, więc aby ocenić całokształt donkowej polityki uśmiechów, należy podsumować konkretne decyzje rządu Tuska oraz wiążące się z nimi konkretne efekty. Dzięki umizgom wobec Niemców i Rosjan uzyskaliśmy ,,poprawę atmosfery'', dzięki czemu politycy z Berlina i Moskwy przedstawiają te same żądania, co wcześniej, tyle że z uśmiechami na twarzy. Mało tego - dzięki temu, że Donald Tusk rozumie pojęcie kompromisu, jako całkowitą kapitulację i wycofanie się z walki o żywotne dla interesu Polski sprawy, wspomniani politycy mogą śmiało pomijać głos Rzeczpospolitej i dzielić się wpływami w Europie Środkowo-Wschodniej bez oglądania się za siebie.

Posłuszny ościennym mocarstwom Donald Tusk wykazuje za to nadaktywność w polityce transatlantyckiej i, zgodnie z interesem wspomnianych państw, pluje w twarz największemu mocarstwu świata a jednocześnie najpewniejszemu oraz najpotężniejszemu sojusznikowi Rzeczpospolitej w historii - Stanom Zjednoczonym. Nawet największe ustępstwa ze strony tego państwa nie skłonią Tuska do kompromisu, który Rosja bądź Niemcy otrzymałyby od niego na złotej tacy za kilka życzliwych wypowiedzi nt. polskiego rządu w zagranicznej prasie. Tusk szuka przyjaciół wśród mających sprzeczne z naszym interesy naturalnych wrogów, a przyjaciół, takich jak USA, czy Litwa, odprawia z kwitkiem. Miejmy nadzieję, że to szkodliwe dla Polski działanie nie jest celowe - kto wie, czy rosyjska prasa pisząc o premierze, jako o ,,człowieku Rosji w Warszawie'' nie miała na myśli rzeczywistych powiązań politycznych Donalda Tuska z Moskwą.

Oby chodziło jedynie o koniunkturalizm polityczny, któremu polityka zagraniczna Rzeczpospolitej wydaje się być całkowicie podporządkowana. Polacy na fali lewackiej mody na nienawiść do USA są w większości przeciwni tarczy, więc rząd Tuska gra pod publikę i co rusz stawia się amerykańskim politykom, przez co poświęca wielką szansę dla zwiększenia obronności naszej ojczyzny, jaką jest instalacja elementów tarczy antyrakietowej na terenie Polski. A wszystko to dla poprawienia sobie wyników w sondażach.

Czy chodzi o interes Tuska, czy o załatwienie kilku spraw w sposób korzystny dla Niemiec i Rosji, politykę zagraniczną rządu PO-PSL należy ocenić jako niezgodną z interesem narodowym Rzeczpospolitej Polskiej. Wielkim moralistom nawołującym do poprawienia relacji z naszymi ulubionymi sąsiadami należałoby zadać pytanie, czy moralnym jest układanie się z Rosjanami, którzy twierdzą, że Polaków w Katyniu zatłukły brzozy lub z Niemcami, którzy największymi zbrodniarzami Drugiej Wojny Światowej chcą uczynić Polaków wywożących biednych hitlerowców z terenów uzyskanych na mocy umowy ustanowionej bez udziału Rzeczpospolitej.

To oczywiste, że dyplomacja prowadzona przez rząd Donalda Tuska podoba się niemieckim publicystom - w końcu jest ona zgodna z interesem narodowym Niemiec. Śmiem jednak twierdzić, że co dobre dla Niemiec, to zazwyczaj złe dla Polski, a zakończenie polityki Kaczyńskich, którą najlepiej podsumują słowa ,,polska'', ,,racja'', ,,stanu'', oznacza ostrą woltę w stronę nie prowadzącej do nikąd polityki poddańczej państwa wasalnego. Czy właśnie tego chcemy dla Rzeczpospolitej?

2008-07-18

List do Radosława Sikorskiego

Taki oto list wysłałem do biura szefa MSZ:

Wielce Szanowny Panie Ministrze.

Jestem oburzony nie tylko tonem Pańskich wypowiedzi na temat Prezydenta, głowy naszego Państwa. Zbulwersował mnie fakt, iż Pan, jako szef MSZ i tym samym szef dyplomacji i (teoretycznie) reprezentant polskiej Racji Stanu za jej granicami umożliwił ujawnienie treści poufnej rozmowy pomiędzy sobą i Prezydentem. Absolutnie nie ma znaczenia w jakim tonie była prowadzona ani jakich słów podczas niej użyto. Tego typu rozmowy, jak i nagrania i stenogramy je rejestrujące są ściśle tajnymi wydarzeniami i dokumentami, których przebieg ma (jak w W. Brytanii) być ujawniony po 50 latach lub nigdy. Ujawnienie, lub umożliwienie ujawnienia ich treści jest świadomym lub nieświadomym działaniem na szkodę Polski. Obce wywiady płacą ciężkie pieniądze by do takiej informacji dotrzeć, a Pan lub ludzie z Panem związani pozwolili by tak się stało bez niczyjej interwencji. Hańba, inne słowa tego nie są wstanie określić.

Czy zrobiono to z premedytacją czy nieumyślnie w tej chwili jest bez znaczenia. Jako minister odpowiedzialny za polską dyplomację, ponosi Pan także odpowiedzialność w tej kwestii. Pełną. Jeżeli Pan publicznie nie przeprosi Głowy Państwa oraz nie poda się do dymisji uznam, iż słowa Prezydenta na Pański temat ujawnione w toku rozmowy są prawdziwe. Udowodni Pan że jest Pan albo niekompetentnym figurantem na czele ultra-ważnego resortu zadufanym we własną wielkość i wszechmoc, błaznującym przed mediami podczas delikatnych negocjacji dotyczących bezpieczeństwa strategicznego Rzeczypospolitej, albo agentem jawnie działającym na jej szkodę. Tertium non datur.

Proszę Pana Ministra o powołanie się na tradycję Pańskiego nazwiska i najsławniejszego przodka, przedkładającego dobro Rzeczypospolitej nad własne, by Pan w imię Racji Stanu najjaśniejszej Rzeczypospolitej dobrowolnie zrezygnował z bycia ministrem MSW. Wyjdzie Pan z twarzą i honorem: przyznać się do własnego błędu jest największym krokiem ku jego naprawie. Upraszam człowieka szczycącego się wykształceniem na Oksfordzie o zachowanie się jak gentleman. W przeciwnym razie ukaże się Pan w najlepszym przypadku jako karierowicz i błazen. Uważam, że ma Pan rolę do odegrania na polskiej scenie politycznej, ale nie w ten niegodziwy sposób.


Z wyrazami szacunku

Kwasoodporni

Zadziwiajaca w pewnych przypadkach jest odpornosc na slowa i fakty za nimi stojace.

Gdyby w Kanadzie czy w USA okazalo sie, ze tajne sluzby mieszaly w mediach, do roboty zabraliby sie przez nikogo nie ponaglani prokuratorzy, parlamentarzysci i stosowne ministerstwa.
Gdyby dodatkowo okazalo sie, ze mieszaly tam sluzby bezposrednio podczepione pod sluzby sowieckie, skandal przypominalby trzesienie ziemi.

W Polsce natomiast nic sie nie dzieje w takiej sytuacji, ani prokuratura, ani Sejm, ani Ministerstwo Obrony czy Administracji absolutnie nie widza powodu by zajac sie takim problemem. Problem nie istnieje i wszystko jest legalne.
Jest to kolejny dowod, ze dzisiejszym ustrojem Polski jest postkomuna, a nie demokracja.
Lata formalnej komuny wytworzyly poprzez selekcje negatywna nowe gowniane elity, to wiemy wszyscy, ale jest tu cos jeszcze.

Niewiarygodna jest odpornosc na kompromitacje metnych typow z "elity", Kiszczakow, Wolskich, Walterow, Wejchertow, Urbanow czy Michnikow. Niestety problem sie poglebia, taka sama odpornosc na kompromitacje wykazuja dzis szeregowi palkarze piora Sadurski, Janke, Warzecha, by wymienic kilku absolwenow szkoly urbanomichnikopassenta. Towarzyszy temu bezrefleksyjna biernosc spoleczenstwa, slynny polski marazm, tym razem na uslugach postkomuny. Czyzby oprocz nowych elit komuna wyprodukowala nowe adekwatne spoleczenstwo?

A moze jest tak jak z zakupem odkurzacza? Szukajac nowego czytam w necie opinie o konkretnych produktach. Uderzajace jest to, ze jezeli ktos mial wczesniej lepszy odkurzacz to pisze opinie krytyczna, jezeli ktos mial wczesniej jakis chlam to wpada w zachwyt nad tym samym urzadzeniem.
W ten oto sposob sprzedano spoleczenstwu postkomune w opakowaniu demokracji.
Ono nigdy nie mialo nic lepszego.

2008-07-15

Drogi Bronisław a Pan Cogito

Od kilku dni w internecie krążą opinie na temat znaczenia śmierci profesora Bronisława Geremka. Są tacy, którzy w przeciągu kilku dni stali się pana Geremka wyznawcami, są też ci, którzy najchętniej pobiegliby do Nowego Tomyśla na miejsce wypadku by z triumfem zaśmiać się nieboszczykowi w twarz. Nie utożsamiam się z żadną z tych grup - dla mnie ta śmierć nie miała większego znaczenia.

Nigdy nie głosowałem na żadną z wielu partii, do których należał Drogi Bronisław, nie jestem też jego krewnym - nie znajduję żadnej więzi łączącej moją osobę z dokonaniami tej jakże zacnej, wg. wielu najzacniejszej po Janie Pawle II osoby, która nakazywałaby mi czuć jakikolwiek żal po jego odejściu. Za to znajduję kilka faktów z jego życia, które określam jako w sposób oczywisty plamiące jego życiorys i nie pozwalające na wiarę w przekaz mediów nachalnie ubrązawiających świeżo zmarłego profesora. Moi oszołomscy koledzy wielokrotnie już rozpisywali się na ten temat. Ja się nie rozpiszę - co więcej, nie uronię ni kropli więcej wirtualnego atramentu na osobę Bronisława Geremka, gdyż uważam, że są setki Polaków dużo bardziej zasługujących na taka uwagę.

Jednym z nich jest zapominany przez współczesne środowiska polskiej kultury Zbigniew Herbert. Ten epigon pokolenia Kolumbów roku 1920, zaliczany do grona poetów współczesnych tylko dlatego, że wolał od pisania w kolaboracji z komunistami nie pisać w ogóle, a zarazem gorliwy antykomunista i zwolennik lustracji, może być wzorem polskiego patrioty zagubionego w rzeczywistości PRL a potem III RP, który nigdy nie zgodził się na żaden kompromis moralny i na zawsze pozostał wierny swoim zasadom.

Zasadom, które mogą stać się nowym drogowskazem dla młodego pokolenia polskich obywateli, których nikt nie nauczył co to tak naprawdę znaczy być Polakiem. Polakiem przez duże P śmiało występującym przeciwko polaczkom - ludziom, którzy mają gdzieś imponderabilia a liczą się dla nich jedynie prywatne interesy, pieniądze i układy z kolegami po fachu, z którymi łączy ich marna karykatura prawdziwej solidarności - zmowa milczenia rzezimieszków, oprychów i kacyków politycznych bawiących się na terenie naszej ojczyzny w Cosa Nostrę.

Pozwolę sobie zacytować fragment mojego ulubionego wiersza Zbigniewa Herberta pt. ,,Przesłanie Pana Cogito'':

Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch


Czy może być krótszy i jaśniejszy przekaz instruujący Polaka, a ostatecznie każdego człowieka jak żyć, by po latach śmiało spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się do samego siebie? Żyć tak, by własne istnienie w ostatecznym rozrachunku okazało się tej egzystencji warte. By nie było jedynie codziennym przetwarzaniem pokarmu na stolec i wiecznym seansem Tańca z gwiazdami. By stało się czymś więcej. Oto przesłanie, jakie przekazuje nam Pan Cogito - maska liryczna stworzona przez Herberta. Wszelkiej maści patrioci mogą jednoczyć się pod tym sztandarem - to nakaz walki o uniwersalia, który każdy z nas nosi w sercu. To wołanie o nonkonformizm, którego tak nam brakuje współcześnie. Nasza wspólnota idei potrzebuje jednoczących nas spójników. I takim spójnikiem może się stać świadectwo Zbigniewa Herberta.

To wspólny mianownik łączący UPRowców z LPRzystami, PiSowców z prawdziwie konserwatywnymi POwcami - fundament, mogący się stać podłożem dla budowania zjednoczonej prawicy w Polsce. To klucz do powszechnego zjednoczenia przeciw relatywistycznej zawierusze. Polska potrzebuje patriotycznego renesansu a prawica potrzebuje wspólnej idei - dlaczego nie sięgamy więc po gotowe zbiory dzieł Zbigniewa Herberta, w których drogowskazów moralnych do zagospodarowania jest aż nadto?

Jakże blado wypadają przy opisywanym poecie, lansowane dziś w mediach, tak zwane ,,autorytety moralne''. To życiorys Herberta może być pełnoprawnie nazwany wspaniałym, to na nim możemy bez obaw się wzorować i z jego dzieł brać lekcje. To twórca Pana Cogito może być nazwany autorytetem, a wylansowani na fali III RP kuglarze conajwyżej autorytetkami. Karykaturami prawdziwych autorytetów sprzed lat, których jednym z ostatnich spadkobierców był opisywany poeta.

Moją intencją było zderzenie prawdziwego autorytetu z autorytetem iluzorycznym. Każdy sam wyciągnie wnioski z tego porównania. Dla mnie są one jasne. W świetle tych wniosków jasne jest dla mnie również, jak odnosić się do wpychania na ołtarze czci ludzi tego niegodnych. Śmierć nie powinna wpływać na ocenę człowieka - nie uszlachetnia ona nikogo, bo spotka każdego. Nie daje nam także prawa do wybaczania złych uczynków z przeszłości, bo, odwołując się ponownie do słów Pana Cogito

zaiste nie w twojej mocy

przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie.

Nie w Twojej mocy, redaktorze popularnej gazety, dziennikarzu telewizji o dużej wartości rynkowej, czy całkowicie pozbawiony narodowej tożsamości chłopcze z imprezy techno, płaczący dziś nad grobem ,,Wielkiego Polaka'', który w czasach głębokiego stalinizmu bez oporów podążał na spotkania PZPR. Fakty nie pozwalają na okazanie czci owemu fałszywemu bożkowi, jednemu z wielu kreowanych dziś przez postępowe środowiska. Są jednak tacy, których możemy śmiało nazwać autorytetami. I dopóki nie strącimy z piedestału niesłusznie tam wyniesionych, zastępując ich tymi prawdziwie wielkimi postaciami, doputy nie będzie prawdy w naszej opinii publicznej. Doputy nie odrodzi się prawdziwa polska tożsamość.

2008-07-14

... a redaktorow utopic w kloace ...

Najwiekszym oszustwem postpeerelowskiej propagandy jest wmowienie ludziom, ze do rozliczenia z przeszloscia wystarczy fragmentaryczna lustracja.
Nalezy zatem rozliczyc kapusiow, konfidentow i donosicieli.
Sytuacja jest paranoiczna bowiem nie dzialali oni w prozni, zostali zwerbowani, a nastepnie kapowali dla kogos, dla jakiegos systemu.
Jezeli kapowanie bylo zle, to system ktory do tego zmuszal musial byc czyms znacznie gorszym.
Prosze sobie wyobrazic nastepujace sytuacje. Po drugiej wojnie w procesach norymberskich zostaja skazani wylacznie folksdojcze, czyli ci ktorzy zgodzili sie na wspolprace, a miedzynarodowy trybunal nie zajmuje sie wcale zbrodniarzami wojennymi. Sąd skazuje taksowkarza, ktorym posluzyli sie bandyci po napadzie, samych bandytow puszcza wolno.
Czyms takim jest wlasnie lustracja bez dekomunizacji.

Jak moglaby wygladac dekomunizacja w najlagodniejszej wersji?
Czapa czyli stryczek dla conajmniej trzech generalow w sluzbie sowieckiej, najwybitniejszych czlonkow Politbiura i KC.
Dozywocie bez prawa łaski dla reszty BP, KC, wierchuszki LWP, Informacji Wojskowej, funkcjonariuszy SB.
25 lat bez mozliwosci skrocenia kary dla innych wybitnych funkcjonariuszy partyjnych i rzadowych.
Pozbawienie praw publicznych dla wszystkich czlonkow PZPR i ich rodzin do trzeciego pokolenia wlacznie. W tym zakaz uczestniczenia w zyciu publicznym, w mediach, zakaz pracy na stanowiskach panstwowych, zakaz prowadzenia biznesow.
Nie jest wykluczone, ze przy okazji gniew ludu utopilby kilku redaktorow i profesorow w kloace.
Wtedy dopiero Polacy odzyskaliby swoj dom, Polske.

Pojawia sie tu pierwsze fundamentalne pytanie. Czy jest mozliwe zlikwidowanie komunizmu i jego negatywnych nastepstw demokratycznymi metodami? Szukajac odpowiedzi wypada na wstepie zaznaczyc, ze zbior praktyk wprowadzonych w 3RP przez okraglostolowych post/komunistow i nazywanych przez nich demokracją ma niewiele wspolnego oprocz luznej zbieznosci nazw z demokracją znaną z Ameryki.
Ten kiepsko podrobiony produkt nadal sluzy interesom postkomuchow, a nie zwyklym mieszkancom kraju.
Eksportu komunizmu nie przyjely kraje kraje odizolowane o mocno rozwinietej demokracji. Oparly mu sie USA, Kanada, Australia, UK.
Mniejsze lub wieksze wplywy zdobyl w kontynentalnej Europie zachodniej. Z krajow opanowanych przez czerwona gangrene uporaly sie z nią jedynie DDR, Hiszpania i Chile. Dla DDR byl to raczej prezent z zewnatrz i wielka inwestycja czesci narodu mieszkajacej po stronie zachodniej.
Hiszpania i Chile nie uporala sie z komunizmem w sposob demokratyczny, stalo sie to w rezultacie wojny domowej. Malo tego, w obu wojnach domowych oficjalna armia opowiedziala sie przeciwko komunistom. W polskiej sytuacji nawet tu nie ma zludzen, czyich rozkazow sluchaloby wojsko bez przymiotnika ludowe w szyldzie - ryzego kolka czy Kaczynskich.

Komunisci prowadza z polskim spoleczenstwem nieustepliwa wojne na wszystkich mozliwych frontach od 1945 roku. Opor spoleczenstwa jest nikly, w obecnej chwili mamy cos miedzy zimną wojną domową a kontrolą coraz wiekszych zdobyczy socjalizmu. Postkomuchy nadal są do tej wojny swietnie przygotowani kontrolujac w duzej mierze tajne sluzby, armie, propagande, dysponujac odawialnymi srodkami finansowymi przejetymi w trakcie przeksztalcen wlasnosciowych. Postkomunisci beda prowadzic te dziwna wojne ze spoleczenstwem jak dlugo beda mieli zywotne interesy w Polsce. Poniewaz sa zbyt ciemni by przeniesc swoje interesy gdzies indziej predzej spoleczenstwo zostanie do konca oglupione niz pojawi sie szansa na pokojowe zakonczenie.
Specyfiką kazdej wojny jest to, ze chrzescijanskie przykazanie milosci blizniego idzie do lamusa, nie sposob mordowac wroga zachowujac dla niego milosc i szacunek. Kapelani blogoslawia zolnierzy idacych do walki i tak to sie kreci. Nawiasem mowiac trudno byloby dzis znalezc kapelana blogoslawiacego jakis ruch antykomunistyczny. Wielu polskich katolikow dalo nabrac sie na chwyt propagandowy sugerujacy szacunek i milosc blizniego dla komucha.
W ujeciu wojennym ani ludowy general na sowieckich posylkach, ani Geremek, ani Michnik, ani Tusk, ani inni nie sa Kainami - bracmi mordercami w polskiej rodzinie. Wszyscy wymienieni jako prowadzacy wojne przeciwko spoleczenstwu nie sa bracmi w rodzinie. Bracmi z ktorymi w koncu mozna i trzeba sie dogadac. Są smiertelnymi wojennymi wrogami, albo spoleczenstwo zrobi z nimi porzadek, albo oni zniewolą do konca spoleczenstwo. Innej mozliwosci nie ma.

Wracajac do dekomunizacji. Przypuscmy, ze udalo sie tego dokonac w opisanej wyzej wersji. Wtedy naturalną i bardzo lagodną karą dla donosicieli bedzie samo ujawnienie ich teczek. I tu pojawia sie cala armia Bolkow - Kainow.

2008-07-13

POlskie drogi. Czy odpowiedzialny Tusk poda się do dymisji?

(kt)


Dzisiaj Bronisław G. przeniósł się na łono Abrahama


(kt)

Przez kolejne dni wspominać będziemy jego pracę na placówce w Paryżu w czasie głębokiego komunizmu w Polsce, wyjątkowe zafrasowanie sprawami nauki w burzliwych latach 70-tych, nagły zew polityki na styropianie, spolegliwe ustalanie przejęcia władzy od komunistów przez komunistów przy okrągłym stole, bezpośrednie administrowanie placówkami zagranicznymi ze słynnego notesu i szerokich schodów, a także skrajną niezgodę na lustrację autorytetów moralnych i gorące wystąpienia na forum Parlamentu Eurod***kratycznego przeciwko konserwatywnej i zaściankowej Polsce.

Nie płakałam po Kuroniu. Nie płaczę po Geremku.