2007-12-13

Pieski

(pw)
Polityka uśmiechów (P.Semka)
Zdjęcia z serwisu Onet.pl












Podstawa tego posta bedzie informacja z ostatniej chwili zamieszczona przed kilkoma minutami na Onecie:

http://wiadomosci.onet.pl/1656980,11,item.html


Hurra! Rosjanie znow beda kupowac nasze mieso - Czlowiek Ideal zalatwil nam i to. Nieistotne ze kosztem utraty wszelkich argumentow w dyskusji z Federacja Rosyjska:
Konsultacje z Rosją w sprawie zainstalowania w Polsce amerykańskiej tarczy. Sugestie, że możemy wpuścić rosyjskie koncerny do naszego sektora energetycznego. Haniebne milczenie Polski w sprawie aresztowań rosyjskich opozycjonistów. Odblokowanie negocjacji dotyczących wpuszczenia Moskwy do elitarnego klubu. A w kraju – awans w MON dla byłego szefa WSI. Zwrot o 180 stopni w polityce wobec Rosji – od tego rozpoczęły się rządy PO (Hold tuski, Piotr Lisiewicz, "Gazeta Polska", 06.12.2007, w: Blog Adama Haribu)

I za to wszystko dzis znow mozemy sprzedawac mieso naszym wschodnim sasiadom, wymiana do uzniania za rowna jedynie przez...no wlasnie, przez Tuska i Onet.pl ktory juz otrabil ten fakt jako polski sukces.

Piotr Semka bardzo zgrabnie opisal polityke zagraniczna obecnego rzadu w nowym wpisie na swoim blogu

http://blog.rp.pl/blog/2007/12/11/piotr-semka-usmiechy-i-gorzkie-pigulki-dla-tuska/


Tusk ladnie sie usmiecha, wali uklony i skacze jak pajacyk a jedyne co dostaje w zamian od Niemiec czy Rosji to rowniez usmiechy i brak woli jakichkolwiek ustepstw. Bo politycy tacy jak Merkel i Putin to wytrawni zawodnicy a nie laureaci konkursu pieknosci jakim byly ostatnie wybory w Polsce. Pan Donald wyglada przy nich jak ladnie usmiechajaca sie kurtyzana przy dwoch inteligentnych burdelmamach, ktore na niej zarabiaja.

Bozek Tuska, szanowny pan Bartoszewski, jest pewnie ze swojego ucznia dumny, polityka brzydkiej panny wraca i to w tak ekstremalnej formie.

Kolejny krok na drodze do totalnej utraty suwerennosci RP to dla mediow polskojezycznych, jak wymieniona wyzej platforma Onet.pl, wielki sukces - wszystko co wywalczyly zle Kaczory idzie w niepamiec a w zamian polskiemu rzeznikowi wzrosnie sprzedaz miesa.

Jedyna analogia jaka mi sie nasuwa w tej sytuacji jest zjawisko wystepujace w przyrodzie - psy tez zrobia wszystko za mieso, wykonaja komende, przeturlaja sie na prawo i lewo, byle tylko dostac ochlap.

Tylko kim jestesmy my, Polacy, ze pozwolilismy rzadzic naszym krajem salonowym pudlom?

P.S.: Na deser link do kolejnej, jakze subtelnej, manipulacji salonowej

http://wiadomosci.onet.pl/1657001,11,item.html


Rocznica

(kt) Wypowiedz Antoniego Macierewicza:

Powtórka z heraldyki dla entuzjastów korzystnego handlu mięskiem

(kt)


Proszę łaskawie spojrzeć bliżej na prawe skrzydełko imperialnego orła Wszechrosji, druga tarcza herbowa od góry.

2007-12-12

Komisja Specjalna ds Udowodnienia Nielegalnych Nacisków

na podstawie sześciu ujawnionych nielegalnych nacisków, o których wiadomo, że były nielegalne. Nawet plotka o podsłuchiwaniu byłego premiera Marcinkiewicza jest już niewątpliwym faktem, na mocy znanego prawa częstego powtarzania plotki. Projekt Uchwały Sejmu w sprawie powołania tej komisji, jest skonstruowany w czasie jednej godziny od konferencji prasowej Mariusza Kamińskiego, ale za to tak doskonale, że nie jest możliwa skuteczna skarga do Trybunału Konstytucyjnego. Najprawdopodobniej zapewnili o tym wszyscy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w badaniu demoskopijnym przeprowadzonym przez CBOŚ, za pośrednictwem ankiety telefonicznej. Pan Poseł Karpiniuk przedstawił sześć konkretnych spraw, co do których Platforma Obywatelska jest pewna, że zdoła udowodnić istnienie nielegalnych nacisków, bo taki jest cel tej komisji. (...) Ciąg dalszy tutaj.
Reakcja Platformy na idiotyczno-histeryczne zachowanie Julii jest godna Brystygierowej.
Jest to najczystszy powrót do najmroczniejszych lat bierutowskiego stalinizmu w Polsce.

2007-12-11

Rady Millera, czyli masowanie nosa

(hs)
P I N O K I O
(wersja dla niepoprawnych)
- Powiedz mi Leszek, co ty robiłeś ze swoim nosem, jak ci się tak wydłużał, z powodu tych kłamstw, które wtedy głosiłeś?


-Najpierw próbowałem go lizać, lecz język nie sięgał...



- Potem usiłowałem moczyć nos w dwójniaku, ale nie mieścił się do kieliszka



- Aż w końcu poleciłem Józkowi i Jurkowi, by zastosowali mi masaż nosa



- Sławku, Zbyszku! Pora na masaż!



Yarrok - serdeczne dzięki za pomoc techniczną!


Wykorzystałem zdjęcia: AG/ PAP/ oraz z dziennik.pl

2007-12-10

Rząd administracyjnie powstrzyma emigrację z Polski?

(em)Koniec złotej ery, w której każdy sobie jeździ, gdzie chce i pracuje tam, gdzie sam uważa, państwa i jego urzędników o zdanie nie pytając? Niewykluczone.

Wybór urzędnika mającego opracować politykę migracyjną rządu PO wart jest tysiąca słów. Ten kadrowy wybór premiera prawdopodobnie kladzie kres nadziei, że imigracja i emigracja będą w Polsce najbliższych lat czymkolwiek innym aniżeli przedmiotem populistycznych zabaw polityków brzytwą.

Także Polonia, zwlaszcza Polonia Zachodu, może się obecnie spodziewać po Warszawie wszystkiego najgorszego – więcej doktrynerstwa, więcej biurokracji, więcej drenażu kieszeni, więcej arogancji urzędników w polskich konsulatach. Polonia nie moźe się natomiast spodziewać podmiotowego traktowania przez państwo. Państwo ma teraz od tych zagadnień specjalistę, nazwisko którego jest synonimem poglądu, że wielomilionowa polska diaspora jest własnością państwa, które tak z nią może poczynać, jak mu się spodoba.



20 listopada 2007 r. Prezes Rady Ministrów Donald Tusk powołał
 nowego Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych
i Administracji, Piotra Stachańczyka. W jego kompetencjach znajdą
się kwestie migracji i polityki migracyjnej. Piotr Stachańczyk w latach
2001-2007 pełnił funkcję Prezesa Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców.


Pan Piotr Stachańczyk jest dobrze znany Polonii Zachodu. Przede wszystkim jako były podsekretarz stanu w MSWiA podczas kadencji rządu AWS premiera Jerzego Buzka, główny autor projektu rządowego ustawy o obywatelstwie polskim skierowanego do Sejmu w październiku 1999 roku (Fot.1) i reprezentant stanowiska rządu podczas debaty parlamentarnej nad tym projektem latem 2000 roku.







Projekt ministra Stachańczyka każdy może ściągnąć z elektronicznego archiwum Sejmu RP, gdzie znajduje się on jako Druk Sejmowy III kadencji nr 1408, pod adresem:

Druk Sejmowy III kadencji nr 1408

Z tego dokumentu - źródła jak nabardziej oficjalnego - pochodzą wszystkie ilustracje do tego artykułu (za wyjątkiem portretu bohatera).

Projekt Stachańczyka odznaczał się tym, że w niektórych aspektach nadawał proponowanej ustawie o obywatelstwie polskim charakter bardziej represyjny niź gomułkowska jeszcze ustawa o obywatelstwie z 1962 roku, obowiązująca (z niewielkimi kosmetycznymi zmianami) tak w1999 roku, jak i dzisiaj.

Projekt przewidywał między innymi sankcję karną dla podwójnych obywateli za okazywanie władzom polskim niepolskich paszportów, czyli karanie Polonii grzywną za posługiwanie się w podróżach do Polski własnymi, legalnie posiadanymi paszportami innych państw.








co uzasadniono następująco:











Przewidywano również stworzenie w prawie polskim formalnej podstawy do objęcia wielomilionowej światowej polskiej diaspory globalnym poborem do wojska w Polsce (artykuł 50 projektu – Fot.4).







Rządowa inicjatywa grożenia Polonii wojskową branką została umiejętnie zakamuflowana w ultra-technicznym tekście proponowanego artykułu 50 projektu rządowego, który miał w zamyśle być zrozumiały tylko dla biegłych. Sens propozycji stawał się jasny dopiero wtedy, gdy ktoś zadał sobie trud sprawdzenia z Dziennikiem Ustaw w ręku, jak brzmi zdanie, którego usunięcie z ustawy o powszechnym obowiazku obrony postulował minister Stachańczyk.

Krytyczne zdanie, przeznaczone do usunięcia, brzmiało: "Obywatel polski będący równocześnie obywatelem innego państwa nie podlega powszechnemu obowiązkowi obrony, jeśli stale zamieszkuje poza granicami Rzeczpospolitej Polskiej". Eliminacja tego zdania z ustawy o powszechnym obowiazku obrony RP miałaby efekt prawny natychmiastowego objęcia obowiązkiem służby wojskowej w Polsce wszystkich obywateli polskich płci męskiej na świecie, bez względu na miejsce urodzenia i zamieszkania, posiadane obywatelstwo obce, czy znajomość języka polskiego. Co do perspektyw wprowadzenia proponowanej treści ustawy w życie, trudno sądzić, by rząd AWS zamierzał był uchwalać nowe prawo wyłącznie po to, aby go nie przestrzegać.

Pomyłka lub nieporozumienie co do intencji ówczesnego rządu AWS i jego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Piotra Stachańczyka są wykluczone, poniewaź twórcy projektu ustawy szczegółowo rozwinęli w dołączonym uzasadnieniu swoją koncepcję proponowanej w art.50 eliminacji zwolnienia podwójnych obywateli stale zamieszkałych za za granicą z obowiązku służby wojskowej w Polsce . Nie ma żadnych wątpliwości, że tak właśnie i nie inaczej miało w zamyśle rządu AWS być.











Propozycja objęcia Polonii globalnym poborem do wojska, całkowicie bezsensowna militarnie i potencjalnie zabójcza dla budżetu państwa, ale za to znakomita jako narzędzie do miotania gróźb uciszających polonijną krytykę władz polskich, przedostała się do wiadomości publicznej przedwcześnie, w wyniku przecieku z komisji sejmowych. W efekcie, art.50 nie wszedł ostatecznie pod obrady plenarne Sejmu, przepadając bez śladu w komisjach.

Minister Stachańczyk, indagowany o rządową inicjatywę branki przez ówczesnego przewodniczącego sejmowej Komisji Łączności z Polonią, posła Ryszarda Czarneckiego, zaprzeczył, jakoby zamysł objęcia Polonii służbą wojskową w Polsce kiedykolwiek istniał, nie przejmując się publiczną dostępnością materialnych dowodów kłamstwa. .



http://chat.wp.pl/zapis.html?T[page]=2&id_czata=400
Ryszard Czarnecki
Spotkanie odbyło się:
2001-04-26 (22:00)


Moderator: Dlaczego i po co rząd RP usiłował objąć Polonię obowiązkiem służby wojskowej w kraju? (Stary Wiarus)

Ryszard Czarnecki: To jest pytanie do przedstawicieli rządu, w parlamencie, a przynajmniej w mojej komisji, takich pomysłów nie było, ale o ile wiem, rząd również żadnej branki robić nie chciał - tak przynajmniej zapewniał mnie minister Piotr Stachańczyk, któremu po podobnych sygnałach od emigracji zadałem pytanie dotyczące właśnie tej sprawy.


Trudno dziś powiedzieć, co minister Piotr Stachańczyk miał na myśli osiem lat temu posługując się groźbą globalnej branki wojskowej.

Powstała wówczas w niektórych kołach polonijnych dosyć radykalna teoria, że obowiązek służby wojskowej w Polsce miał w zamierzeniu postawić wszystkich podwójnych obywateli w sytuacji konfiktu prawnego z państwami ich stałego zamieszkania, ponieważ niewiele krajów toleruje służbę w obcych siłach zbrojnych.

Druga, równie drastyczna teoria była taka, że nowa ustawa o obywatelstwie polskim miała całkowicie zerwać osobiste związki młodej Polonii z Polską, poprzez postawienie jej przed niemożliwym wyborem pomiędzy lojalnością wobec kraju zamieszkania i perspektywą służby wojskowej w Polsce. Spekulowano nawet, że celem grożenia branką miało być wywarcie przez Warszawę nacisku na zrzekanie się przez Polonię obywatelstw krajów osiedlenia, co oznaczałoby w wielu wypadkach rezygnację z kariery zawodowej w kraju zamieszkania, lub nawet wymuszoną repatriację do Polski.

Trzecia teoria twierdziła, źe represyjne propozycje projektu nowej ustawy o obywatelstwie polskim stanowiły odwet na Polonii amerykańskiej za storpedowanie konferencji naukowej z okazji 10-lecia Okrągłego Stołu zorganizowanej w kwietniu 1999 roku na uniwersytecie stanowym Michigan w Ann Arbor. Akcja protestacyjna Polonii amerykańskiej pod hasłem 'Not Welcome' uniemożliwila przyjazd na tą konferencję generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, w następstwie czego nie doszło do publicznej międzynarodowej kanonizacji uczestników Okrągłego Stołu jako czcigodnych pionierów transformacji ustrojowej od komunizmu do demokracji. Pikantnym szczegółem jest, że obaj generałowie raptownie stracili entuzjazm do podróży za ocean kiedy okazało się, że istniała realna moźliwość ich aresztowania w USA i postawienia przed amerykańskim sądem z powództwa dowolnej osoby poszkodowanej w wyniku stanu wojennego. W myśl 'konferencyjnej' teorii, polonijna akcja 'Not Welcome' doprowadziła wpływowy układ okrągłostołowy w kraju do zimnej furii, i zaowocowała inicjatywą rządową zrobienia raz na zawsze porządku z Polonią niezależną od Warszawy.

W zakresie nowych obowiązków p. Stachańczyka znajdą
 się teraz "kwestie migracji i polityki migracyjnej", duży i wieloznaczny obszar polityki państwa. W niechętnej obcym Polsce przedmiot rzadko dyskutowany, tradycyjnie powierzany siłowemu resortowi, osłonięty milczeniem i tajemnicą państwową.

Czy do zakresu obowiązków wiceministra ma należeć również powstrzymanie środkami administracyjnymi potężnego "głosowania nogami" przez polską młodzież? Administracyjna obstrukcja emigracji z Polski lub wprowadzenie ogólnej polityki jej celowego utrudniania? Czas pokaże.

Miedziane czoło wiceministra płynnie kłamiącego w przeszłości na temat braku zamiaru wojskowej branki, pomimo widocznych gołym okiem dowodów wręcz przeciwnej intencji rządu, nie wróży dobrze na przyszłość. Być może osoby zastanawiające się nad emigracją z Polski powinny pospieszyć się z decyzją.




PS. Osławiony projekt Stachańczyka nie wszedł w życie, pomimo uchwalenia proponowanej ustawy przez Sejm III kadencji dnia 29 czerwca 2000 roku, stosunkiem głosów 304:2. Proponowana ustawa na dłuższy czas utknęła w Senacie. Po zwróceniu jej do Sejmu z senackimi poprawkami, ówczesny Marszalek Sejmu, Maciej Płażyński, odwlekał głosowanie nad ustawą jak tylko długo się dało, ponieważ jako doświadczony polityk doceniał potencjał dla wybuchu wojny polsko-polonijnej na tle jej treści. W końcu ustawa nie doczekała się głosowania w Sejmie, rząd Buzka upadl, a wraz z nim projekt Stachańczyka i marzenia o wzięciu Polonii krótko przy pysku. Na krótko przed upadkiem rządu AWS, Stachańczyk został mianowany przez premiera Buzka prezesem Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców. Został pozostawiony na tym stanowisku przez wszystkie następne rządy RP. Obecnie powraca z nominacji premiera Tuska na stanowisko, na którym już raz w niezapomniany sposób 'zasłużył się' polskiej diasporze.

2007-12-09

Nie tak miało być!

Dama z lustrem i diabłem(hp)Ostatnie dwa lata były pełne nadziei. Wraz ze zwycięstwem PiS niemal równolegle powstała gazeta, która podobnie jak PiS, była postrzegana jako element przemian prawicowych. Do głosu zostały dopuszczone osoby, które dotychczas były kojarzone z „niszowymi i ekstrawaganckimi pismami irracjonalnej prawicy”. Czytanie „Dziennika” i początkowo łagodna, dobrze pojęta krytyka rządów była w dobrym tonie.

Wraz z upływem czasu następowały jednak negatywne zmiany. Z jednej strony zaakceptowany przez społeczeństwo POPiSowy model rządów, stawał się coraz bardziej nierealny, a w końcu został zastąpiony przez toksyczne przymierze z Samoobroną i LPRem. Z drugiej strony plotki krążące wokoło zmian personalnych „Dziennika” znalazły w końcu swoje uzasadnienie w oficjalnym oświadczeniu Axel Springer w którym padła deklaracja wymiany całego zespołu redakcyjnego w ciągu dwóch lat.

Rzeczywiście, wraz z postępem czasu zmieniła się polityka pisma, jak i zawarta w niej krytyka. „Dziennik” mimo iż wciąż pozostawał gazetą o charakterze pluralistycznym stopniowo zaczął się przechylać w lewo. Ten proces opisałem zresztą już wcześniej. Opierając się na wypowiedzi Damiana Leszczyńskiego wysnułem przypuszczenie, iż powodem powolnego spaceru „Dziennika” w lewo jest zwyczajna strategia marketingowa właściciela, który chciałby przejąć część lewicowych czytelników „Gazety Wyborczej”. Jedną z licznych konsekwencji tego działania było zamieszanie powstałe wokoło Tomasza Lisa, który za tendencyjnego i stronniczego został uznany nie tylko przez kancelarię prezydenta, ale również przez całe środowisko „Dziennika”.

Przy ołtarzuSpontaniczny sprzeciw redakcji nie zmienił jednak wiele z charakteru jaki przyjęło pismo. Krytyka przyjęła formę maniplujacyjną (maniakalne zapluwanie sobie brody i butów przeciwników) , a łamy „Dziennika” i „Gazety Wyborczej” polem bitwy o prymat w hołubieniu Platformy Obywatelskiej. O ile po gazecie Adama Michnika można było się spodziewać, że nie cofnie się przed używaniem wszelakich środków manipulacyjnych, o tyle druga strona sporu zaskakiwała niestety w bardzo nieprzyjemny sposób. Każdemu numerowi towarzyszył felieton bądź komentarz, który wznosił błogosławieństwa w kierunku PO i obelgi w stronę PiSu. Numer w którym Cezary Michalski, który rozprawiał się z „Gazetą Wyborczą” w felietonie o znaczącym tytule: „Gazeta Wyborcza walczy o wyłączność w byciu gazetą partyjną” (cytuję z pamięci), był moim ostatnim.

„Dziennik” niestety wygrał walkę o tytuł „gazety partyjnej” i został jednocześnie wykiwany przez przeciwnika, który niespodziewanie zmienił strategię na „bardziej obiektywną”.

SpopieleniWydaje mi się, że Axel Springer nawet jeśli kierował się wyłącznie marketingiem dokonał, mniej lub bardziej nieświadomie, zabiegu, który zdemaskował dużą część polskiej inteligencji. Zabiegu, który dokonała „Gazeta Wyborcza” kilka lat wcześniej, ukazując jak w krótkim czasie można diametralnie przemienić poglądy pospolitego konserwatywno-liberalnego czytelnika, zwiększając jednocześnie jego tolerancję na manipulację i „maniplujację”, zachowując jednocześnie pluralistyczny charakter. Posunął się jednak o jeden krok za daleko udostępniając swoje strony artykułom, które serwowały ostre zarzuty, ale bez pokrycia. O ile dla polskiego czytelnika była do zaakceptowania akcja pani Monkos wokoło wypowiedzi Korwina-Mikke o tyle późniejsze artykuły, którym wystarczały wypowiedzi „anonimowych informatorów” do formułowania agresywnych tez, stają się nie do przełknięcia. Największym błędem „Dziennika” jest utrzymywanie mitu w którym twarz Schetyny staje się objawem powrotu do normalności w sferze administracji, Sawickiej w CBA, Pawlaka w liberalizacji gospodarki, a Putina w kwestii poprawy stosunków z zagranicą. Nie dziwi więc pogarszająca się pozycja „Dziennika” i klęska deklaracji zwiększenia nakładu.

Największe „lody” ukręci na tym niestety „Gazeta Wyborcza” i partia rządząca. Możemy obserwować jak powracamy do rzeczywistości jednej partii i jednej gazety dla której spopielenie „Dziennika” i prywatyzacja mediów publicznych będzie ukoronowaniem „powrotu do normalności”. Społeczeństwo znów jest usypiane, a my stajemy się tymi „niszowymi i ekstrawaganckimi” prawicowymi irracjonalistami. Nie tak miało być!

Pozdrawiam

Matix

BIPOLARYZACJA

czyli GEMBA KOMPUTEROWO DOROBIONA.

Taka oto scena: telewizja, lata osiemdziesiate, pozne. Obraz i dzwiek:

- Mamy nareszcie wlasnego satelite! - informuje radosnie reporter terenowy. Za jego plecami polciezarowka z wielkim logo stacji i polmiskiem satelitarnym na dachu - To sukces technologiczny, ktory pomoze nam nadawac program skad nam sie tylko spodoba, to triumf technologii nad...

I tu sie pan redaktor zawahal. Ku pomocy rzucil sie redaktor studyjny:

- Dystansem oczywiscie.
- Oczywiscie.
- Technologia XXI wieku...? - ciagnal studyjniak uprzejmie.
- Tak... To znaczy nie. Technologia XX wieczna. Ale za to...
- Wiec moze "odskocznia" w wiek XXI?
- Ach, tak. To na pewno tak.
- I teraz programy beda JAKOSCIOWO lepsze, na poziomie przyszlego stulecia?
- Aaa... tego oczywiscie gwarantowac nie mozemy.

Zapamietalem rozmowe, bardziej ze wzgledu na szczerosc niz smiesznosc. O ta o wiele lepiej zadbal Krzystof Jaroszynski w "szescdziesiatkowym" monologu, w ktorym zastanawial sie nad tym jak bedzie wygladalo zycie w roku 2000. Zamiast standardowych opowiesci o tym jak to na ksiezyc bedziemy latac helikopterami, powiedzial "w roku 2000 zima jak zwykle zaskoczy drogowcow...".

Plus ca change... tym bardziej pozostaje takie raczej nijakie.
Zachlyst nowymi technologiami... Nowej jakosci nie gwarantuje.

Dowodem na to jest ZLOTY KOMPAS (film o metalowym detektorze lgarstw) w polowie (co najmniej) rysowany komputerem. Triumf technologii nad... cholera wie czym, najprawdopodobniej celuloidem. No bo... wyrysowali tam gadajace zwierzeta, jak zywe. Wyrysowali tumany gwiezdnego pylu - bardziej realne niz kurz pod moja szafa. Wyrysowali wiedzmy na patyku - i zadnych sznurkow co by je tam na firnamencie podtrzymywaly nie widac. Wyrysowali, wyrysowali... wyrysowali... NUDE smiertelna. Zanudzili mnie i cala widownie. Nowa jakosc, na poziomie przyszlego stulecia, ba, nawet PRZESZLEGO jakos sie nie objawila. Podobnie jak rzecz sie miala z Harry Potterem, znow nie potrafie zrozumiec protestow grup religijnych, sprzeciwiajacych sie temu filmowi z samozaparciem i energia godna walki o... No wlasnie. O co? Nie o supremacje tej religii czy owej nad banialukami rodem z "paralelnego uniwersum", kwalifikujacego Kompas jako bajdure zupelna. Nie tylko nieprzekonujaca (pomimo ladnych dekoracji, znanych aktorow, sniegu i ruskich bojarow) to jeszce NUDNA jak flaki z olejem. Nuda nudom, ale moze przekaz tam jaki sataniczny jak w granych wspak plytach Black Sabbath? Ech, zeby choc "przekaz". O nim mowy nie moze byc w filmie o tresci zupelnie zadnej. Byc moze religijni zeloci protestuja przeciw FLAKOM Z OLEJEM i glupiemu traceniu kasy na bilet do kina. Aaa... pod taki protest z checia sie podlacze i ja.

Glos moj wazny jest tym bardziej, ze fanatykiem komputerowej grafiki jestem, zawsze gotowym dac pare punktow "na wyrost" produkcji moze i nieskladnej lecz wizualnie dopietej na ostatni elektroniczny guzik. Pamietam rozmowe z komputerowym artysta, gosciem ktory wykreowal jaszczury na potrzeby produkcji BBC - Walking With Dinosaurs. Bronilem wowczas filmu Final Fantasy - The Spirits Within, ktory on ocenial jako plytki i niespojny... na co ja zwracalem mu uwage na fenomenalna jakosc trojwymiarowych modeli, wirtualne swiatlocienie i...

No wlasnie. Skoro NAWET ja poniewieram Kompas, to musi to byc zupelny szajs.

A moze sam zachwyt nad technika mi przechodzi, ustepujac miejsca ocenie merytorycznej? Ewolucja taka? I skoro podlegam jej ja, komputerowy entuzjasta, co moze powiedziec o Zlotych Flakach Z Olejem osoba, ktora po prostu chce sie rozerwac? Nowa jakosc? XXI wiek? Czy jednak... zima ponownie zaskoczyla drogowcow? To by juz bylo cos. Ale nie.

Nuda.

Niedorozrywniety wrocilem do domu, Kompasem zdegustowany do cna. Siadam do komputera... i coz znajduje w swojej skrzyni z listami?

KOMPAS POLITYCZNY

Acha!

W swiecie pelnym metnych punktow odniesienia, ten tu zacheca:
"Poznaj swe preferencje polityczne, wez udzial w TESCIE".

No, w zasadzie to niby wiem... Powiesilbym Jaruzelskiego na najblizszej latarni - czyli sprawa jasna, prawda? Element antysocjalistyczny, zapluty karzel reakcji i na dodatek wywrotowiec. Ten wywrotowiec mnie nieco zaniepokoil, bo sugeruje anarchie, koligacje z hipisowstwem nawet - watpliwosci jakies, choc drobne posiadam. Zacieram wiec rece z ochota i testowi (by wszystko cudownie wyjasnic) poddaje sie... Zobaczycie jaki ze mnie PRAWICOWIEC, mysle, chocbym mial pare odpowiedzi nagiac - o czym szczerze poinformuje i opisze.

Sprawa wydaje sie prosta, zaczynam.
Pierwsze pytanie:

"Jesli GLOBALIZACJA jest nieunikniona, jej efekt powinny przyniesc zysk SPOLECZENSTWOM czy raczej TRANSNACJONALNYM KONGLOMERATOM?"

Jako Solidarnosciowiec duchem calym jestem za spolecznym zyskiem. No, ale orientuje sie, ze wedlug definicji prawicy odpowiedz taka bedzie wskazywala na moje LEWACTWO. Jednostka bowiem, a nie "socjal" czy "komuna" jest prawicy bozyszczem. Jednostka... Jednostka... No ale przeciez w pytaniu nie ma o niej nic. Transnacjonalny konglomerat jest dla mnie tak abstrakcyjny jak widmo swiatowego komunizmu. Niestety, "prawie" tylko bo nie do konca, dla milionow ludzi "transnacjonalka" to rzecz realna. Ot, taki Haliburton kasuje miliardy dolarow za bezprzetargowe kontrakty, uzyskiwane w nowych realiach kapitalizmu katastroficznego. Ojcem takowego byl Milton Friednam, idol prawicy... Wiec znow mam zagryche, przeciez kapitalizm Friedmana wykorzystuje owe kataklizmy (naturalne oraz sztuczne) by zszokowane spoleczenstwa stawiac przed faktami dokonanymi, ulatwiajac masowy transfer pieniedzy publicznych do sektora prywatne... CHWILECZKE. Nie do sektora prywatnego a do oligarchicznego sektora Transnacjonalnych Konglomeratow. Spoleczenstwa dotkniete cudem takim traktuje sie odpowiednio redukujac im prawa, w razie potrzeby knebluje i traktuje jak... terrorystow. A skoro tak - to jestem przeciwko ograniczaniu praw jednostki - wybieram wiec opcje przeciwna Konglomeratom...

Pytanie kolejne:

"Zawsze POPIERAM SWOJ KRAJ, niezaleznie od tego czy ma racje"

Tu znow wybor jasny. Nie popieram RZADU ktory popelnia bledy. Ale... W pytaniu nie ma slowa "rzad". Jest ono podstepnie zastapione slowem "country", ktos tu mna manipuluje czy co? Kolejny powod by napisac, ze nie popieram.

Pytanie nastepne:

"MARYCHUANA powinna byc zalegalizowana"

Szok. No bo jak po pytaniu tym rozpoznac lewaka od prawaka, skoro oba extrema chca legalizacji marychy? Na wszelki wypadek wzorem Korwina eM zgadzam sie na legalizacje.

"To, co dobre jest dla WIELKICH PRZEDSIEBIORSTW jest dobre dla ludzi"

Powtarzaja sie jak zdarta plyta.
Stawiam ptaszka przy "Absolutnie Nie".

"WOLNOSCI OBYWATELSKIE sa odbierane pod pretekstem walki z terroryzmem"

Prawica = Wolnosc Jednostki.
Tej zas (po zatwierdzeniu takich dokumentow jak Patriot Act I oraz II) coraz mniej.
"Absolunie TAK".

"pomimo technologicznej latwosci SZPIEGOSTWA elektronicznego, nie ma w nim NIC ZLEGO, jesli nie jest sie w konflikcie z prawem"

Ha! Wiem ze permantna inwigilacja jest domena komuszego bydla. Bede prawicowcem i odpowiem szczerze "BZDURA". Wierutna. A swoja droga, pytanie sformuowane tak jakos... oglednie.... jakby to technologia byla winna tej inwigilacji, no-no...

Jeszcze tylko pare stron podobnych pytan i oto wynik testu:

JESTES LEWAKIEM.

A moze sam zachwyt nad PRAWICOWOSCIA mi przechodzi, ustepujac miejsca ocenie merytorycznej? Ewolucja taka? I skoro podlegam jej ja, PRAWICOWY entuzjasta, co moze powiedziec o tym osoba, ktora po prostu chce troche wolnosci, normalnosci i rozsadnej pomocy od panstwa? Nowa jakosc? XXI wiek? Czy moze... przemalowaly sie komuchy na demo-konserwe i swiat zniewalaja?

Znikad pomocy. Nie nadazam za swiatem co definicje zmienia jak rekawiczki. Kierunki sie myla, Polnoc z midnajtem, Dziki Zachod z Czerwonym Wschodem a magnetyczny biegun z biegunka. Test bezdusznie bo cyfrowo dorabia mi gembe komunisty. Ale, ale! Ratunek przychodzi na testu stronie kolejnej - Hitlera bowiem umieszcza bowiem na grafiku w odpowiedziach w spektrum PRAWICY, podobnie jak Miltona Friedmana. A wiec jednak ewidentny pic na wode i fotomontaz. No i bylo sie czym przejmowac?

Ech, kompasy wy... kompasy...
Lgarstwem to czy glupota powodujecie, ze z coraz wieksza nostalgia mysle o wieku XX?